Inspiracja na dziś

/ niedziela, 9 grudnia 2012 /
Ta dziewczyna jest NIESAMOWITA!!!

Sprawozdanie treningowe

/ czwartek, 29 listopada 2012 /
Szybki post ze spowiedzią treningową.

Nie wiem niestety jak wrzucić screeny z Endomondo, żeby pokazać, że choć nie odzywam się na blogu to nie próżnuje jeśli chodzi o bieganie. A nie jest łatwo. Coraz częściej wychodzę z mieszkania przed 8 rano i wracam po 22 (i przynajmniej raz w tygodniu po 24). Jestem jednak dumna, że jakoś udaje mi się gdzieś wcisnąć bieganie w mój plan dnia. Najczęściej biegam po 23, kiedy światła na skrzyżowaniach są już wyłączone i nie ma zbyt dużo ludzi. Nie umiem jakoś znaleźć rano sił, ale czasem okoliczności zmuszają w jakimś stopniu do biegania o 5.30...
Robi się coraz zimniej więc prawdopodobnie część treningów będę robić na bieżni. W przerwie świątecznej jeśli będzie skoczę na treningi wzmacniające do grupy biegowej.

Jak na razie w pierwszym tygodniu udało mi się znaleźć czas na 4 treningi na których zrobiłam w sumie... Tylko 15,77km ;). Drugi tydzień- 2 treningi (dopadła mnie jakaś choroba, już w środę czułam się fatalnie, do końca weekendu udał mi się jakoś z tego wyjść) i 8,24km.
Plan na najbliższy czas to jakaś 10km, kiedy tylko pogoda trochę się polepszy i więcej snu, bo chyba od 3 tygodni nie spałam więcej niż 6 godzin na dobę (a częściej niestety dużo krócej).

Zmiany!!!

/ niedziela, 11 listopada 2012 /
Milczę od miesiąca, bo trochę wstyd mi pisać na blogu z "fit" tytule, że moim jedynym regularnym treningiem jest z wejście na piętro biblioteki obładowana książkami.
Mam czas. Chociaż siedzę nad książkami do późnych godzin nocnych, nie będę kłamać, że nie mam czasu, bo zdarza mi się obejrzeć odcinek serialu, iść na imprezę czy po prostu pospać dłużej, ale niestety nie zaczęłam roku akademickiego w sposób zbyt zorganizowany i teraz ciężko mi się ogarnąć... Na swoje usprawiedliwienie, że zdarzało mi się po powrocie z biblioteki iść biegać mimo okolic północy, jednak nie należało to teraz do najprzyjemniejszych czynności... Faktu niechęci do jakiejkolwiek aktywności nie poprawia fakt, że prawdopodobnie przez ostatnie tygodnie spadł mi poziom żelaza (mam ten problem prawie co roku jesienią, kiedy od września zaczynam przykładać mniejszą wagę do jedzenia), co drastycznie wpływa na poziom mojej kondycji.
Mimo, że czułam potrzebę zmiany, powrotu do lepszych nawyków jakoś nagle to wszystko przestało mnie cieszyć- jakoś wstawanie wcześniej rano (ha, pierwszy raz w życiu zaczęło mi przeszkadzać, że o wczesnych godzinach rannych jest ciemno), żeby zjeść śniadanie, targanie w ogromnej, ciężkiej torbie 2 posiłków czy właśnie wspomniane wcześniej bieganie po późnym powrocie do domu było bardziej przykrym obowiązkiem, nie czułam w związku z tym żadnych pozytywnych emocji.
Wiadomo, że w takim przypadku pora coś zmienić- znaleźć coś co powoduje szybkie, motywujące efekty, zmienić rodzaj treningu na coś sprawiającego więcej radości, poszukać wsparcia w bliskich albo znaleźć cel, którego osiągnięcie da nam mnóstwo radości. Postawiłam na ostatnie dwa pomysły, które niejako połączyłam ze sobą. Przypadkiem natknęłam się na pewien wpis zachęcający do udziału w zorganizowanym biegu- nie pisałam o tym wcześniej, ale zorganizowane biegi raczej nie wydawały mi się do tej pory niczym zachęcającym- bieganie w tłumie, ściganie się z czasem. Nie rozumiałam tej idei do momentu, do którego nie poczułam, że nie potrzebuje jakieś zewnętrznej motywacji, czegoś co będzie mnie pchać, do wyjścia z domu mimo kałuż, zimna i późnej godziny... Przemyślałam sprawę i zdecydowałam- zapisuje się. Drugim pomysłem było podzielenie się pomysłem ze znajomymi, pośród których jakiś czas temu pojawili się początkujący biegacze- zamiast stwierdzenia "nie dasz rady", usłyszałam słowa wsparcia i propozycje wspólnych weekendowych wybiegań (po kolejnym drinku padła nawet propozycja uczestnictwa wcześniej wspólnie w jakiś zawodach ;) ).
Podjęłam ostateczną decyzję, wypełniłam kwestionariusz i...

Biegnę w Cracovia Maraton.

Od tego tygodnia zaczynam przygotowania. Całkiem na poważnie. Plan, który wybrałam wydaje się całkiem realny do zrealizowania i obejmuje 24 tygodnie- czyli dokładnie tyle ile zostało do krakowskiego maratonu (28 kwietnia 2013). Wcześniej prawdopodobnie pobiegnę ze znajomymi w półmaratonie w Poznaniu.
W ramach przygotowań poza samym bieganiem planuje w najbliższym czasie wrócić na miesiąc do klubu fitness w celu wzmocnienia ogólnej sprawności, korzystać z sezonu łyżwiarskiego (Poznań w końcu dorobił się krytego lodowiska!) i co chyba będzie najbardziej znaczące- zacząć przykładać większą uwagę do tego co jem.


Nie zaczynam od jutra, od poniedziałku, od pierwszego, po świętach... Jak widać po dzisiejszym śniadaniu- zaczynam już dziś. Od teraz.

A gdyby tak...

/ niedziela, 7 października 2012 /
...zostać vege na chociaż tydzień?
Jak wyglądały by Twoje posiłki? Może spróbujesz? Ze mną? ;)

Plany na ostatnie miesiące roku

/ poniedziałek, 1 października 2012 /
Zaczął się dla mnie okres międzywakacyjny, do końca roku zostały już tylko 3 miesiące, a mnie natchnęło na planowanie i sprawdzenie jak daleko jestem od założonych celów i... Nie byłam optymistycznie nastawiona. Wrzesień upłyną mi pod znakiem załatwiania spraw uczelnianych oraz szalonego wypadu w góry, gdzie w kilka dni przeszłam nieco ponad 100km. W odstawkę poszły jednak wszystkie sprawy związane z dbaniem o siebie  z dietą i ćwiczeniami na czele.
Rozpoczęcie roku akademickiego szalenie ograniczy mój czas, jednak postanowiłam wrócić do ćwiczeń (z bieganiem na czele) codziennie rano oraz zmienić kilka rzeczy w diecie- wyrzucić większość żywności przetworzonej oraz ograniczyć produkty mleczne i z glutenem (chcę sprawdzić czy faktycznie istnieje szansa na zmniejszenie dzięki temu dolegliwości związanych z trądzikiem, z którym męczę się od lat).

Nie chce robić szumnych planów, bo coś takiego sprawia, że moje realizacja planów staje się celem samym w sobie, przez co szybko nuży, a zbyt szybko zapominam o aspiracjach, intencjach jakie za nimi stoją...

#2 śniadanie

/ czwartek, 6 września 2012 /
Jestem pozbawiona aparatu, więc zdjęcie (zrobione kamerą internetową, szaleństwo!) mojego śniadania zamieszczam w wersji pomniejszonej- oryginalny rozmiar nawet mnie straszy obrzydliwą jakością.
W misce mieszanka sałat z kiełkami, na talerzu pomidor i marynowane tofu <3. Do tego herbatka i woda.

Przez ostatnie dni załatwiałam zaległe sprawy na uczelni w tym jeden z egzaminów, do którego nie mogłam przystąpić w pod koniec semestru. Ostatni tydzień sierpnia spędziłam w bibliotece, gdzie nie ukrywam przez pierwsze dni powpadało trochę nieplanowanego jedzenia, a ilość godzin spędzonych nad książkami skutecznie wysysała ze mnie całą energię, której nie starczyło mi na ćwiczenia... Właściwe głównie spałam i przesiadywałam w bibliotece, a na dzień przed egzaminem byłam już tak wyczerpana, że łączyłam jedno z drugim... Z innych żali osobistych- siłownia na którą chodzę podwyższyła ceny... Wcześniej płacenie za karnet solidnie nadwyrężało mój budżet, teraz opłata miesięczna to dla mnie niestety czyste szaleństwo.
Cóż... Pozostaje mi ćwiczenie w domu i cieszenie się początkiem jesieni!

A Wy? Co zjedliście na śniadanie?

Foto menu

/ wtorek, 28 sierpnia 2012 /
Trochę zdjęć jedzenia z moich ostatnich 3 dni:
Niedziela:
pieczona papryka z jajkiem, soczewicą i przyprawami
kurki z jajkiem, tofu wędzone, rzodkiewki i kiełki brokuła
jogurt z wiórkami kokosowymi (na zdjęciu tylko jedna filiżanka, zjadłam dwie)

Poniedziałek:
kurki z cebulą i pietruszkowym pesto, twaróg z olejem lnianym i tym samym pesto
fasolka, ogórek, rzodkiewki i twaróg z rzodkiewką i szczypiorkiem
sałata z tofu, i smażonymi kurkami razem z cukinią, pestkami dyni, pietruszkowym pesto i kurkumą
jogurt z migdałami i cynamonem

Wtorek:
szpinak, tofu marynowane, kiełki rzodkiewki, żółta papryka
twaróg z olejem lnianym i kiełkami, kalarepa, pomidory koktajlowe

Jestem pewna, że w niedziele jeszcze coś jadłam, bo podejrzanie mało tego. Do tego wieczorem pijam len (na włosy)... Dziś wysiadła mi bateria w aparacie, więc nie udało mi się wykonać więcej zdjęć. Generalnie jadam ostatnio to, co mogę szybko zrobić, stąd raczej nie znajdziecie u mnie inspiracji na wyszukane dania, stawiam raczej na połączenia tego co nie wymaga długiego przygotowania, będzie zdrowe i smaczne.

3... 2... 1... Dieta!

/ sobota, 25 sierpnia 2012 /
Postanowiłam jeść posiłki o stałych porach. Wystarczyło kilkanaście dni i... Mój organizm sam "nauczył się" nowego trybu! Dziś o 19 nie byłam w domu, byłam po całkiem sporym obiedzie, a organizm i tak domagał się posiłku. Szczerze mówiąc myślałam, że będzie gorzej, a nie zaliczyłam wcale wielkich wpadek- przyznaje się do nocnego jedzenia na wieczorze panieńskim i domowej "nocy filmowej".
Staram się jeść co cztery godziny- o 7, 11, 15 i 19. Jak na razie poza kolacją i czasem śniadaniem (szczególnie po zarwaniu nocy) nie mam problemu ze stałymi godzinami posiłku. Zastanawiam się tylko co z posiłkiem po treningowym, jeśli moje ćwiczenia przypadają na godziny wieczornonocne. Jeść? Nie jeść? Jeśli tak to co? Jak na razie radziłam sobie małą miską owoców z jakimś produktem nabiałowym albo kanapką, ale nie jestem specjalnie zachwycona tym rozwiązaniem...
Zauważyłam pozytywną rzecz, że kiedy faktycznie pilnuje posiłków jem zdecydowanie zdrowej- wiem, w jakich godzinach mniej więcej będę jeść, więc nie chodzę cały dzień "na śniadaniu", żeby koło godziny 23 przypomnieć sobie "hmm, to mój żołądek tak się dziwnie zachowuje? na prawdę jestem tak głodna?", czego efektem jest wieczorne opróżnianie lodówki/półki ze słodkościami. I nie mam się co czarować- to głównie takie zachowanie (oraz jedzenie pod wpływem emocji, ale to temat dłuuugi temat) zaprzepaściło poprzednie efekty mojej pracy nad ciałem.
Niby nie kilkanaście dni to nie jest dużo czasu... Ale postanowiłam wprowadzić następną zmianę- jako, że dalej mam niesamowitą ochotę na słodycze po przeczytaniu tego i tego oraz efektów, jakie uzyskałam po odstawieniu produktów zbożowych kilka miesięcy temu postanowiłam wyeliminować cukry (koniec ze słodyczami do momentu uzyskania prawidłowej wagi) i produkty zbożowe (na okres 10-20 dni). Do tego postaram się też ograniczyć owoce. Chciała bym uregulować poziom cukru we krwi...

Jestem dobrej myśli, a jedyne czego się obawiam to faktu, że jednak przy takiej diecie mogę mieć zbyt mało energii do ćwiczeń. Możecie spodziewać się foto-menu.

#1 trening wieczorny

/ wtorek, 21 sierpnia 2012 /
Po wieczornym treningu. 30 min z Jillian, bieg (a raczej trucht) na 8 kilometrów i 10 minut rozciągania. Żaden hardcore, ale na zdjęciach widać, że w tej temperaturze po czymś takim jestem cała mokra (najlepiej widać na dolnym zdjęciu). Umieram. Niech ktoś skręci temperaturę...
A Tobie? Jak się ćwiczy w takiej pogodzie?

Skecz dietetyczny :)

/ piątek, 17 sierpnia 2012 /

Szykuje post o motywacji i najważniejszych elementach zrzucania nadmiernych kilogramów, ale w międzyczasie polecam filmik dla wszelkich wielbicieli siłowni i diet (polecam, mimo iż sama wielbicielką kabaretów nie jestem).
Brak mi chyba dowcipów o tematyce fitnessowej...

Nie w tą stronę!

/ niedziela, 12 sierpnia 2012 /
Ile teraz ważę?
Głupi przyznać się, że przez ostatnie miesiące zamiast chudnąć tyłam, mimo, że miałam dokładnie odwrotne plany. Mogła bym znaleźć dziesiątki wytłumaczeń dlaczego tak się stało, ba, mogła bym znaleźć kilka wymówek, dlaczego dalej mogła bym tyć, ale nie o to mi chodzi.
Najmniej w tym roku ważyłam 26 marca. Było to 55,9kg. Co znaczy, że przez ostatnie 4 miesiące przytyłam 12,5kg. To jest NIESAMOWICIE dużo, biorąc pod uwagę że przez ten cały czas prawie codziennie ćwiczyłam. Nie, wcale nie żartuje. Biegałam, spędzałam godziny na pilatesie, w czerwcu miałam postanowienie, żeby przynajmniej 30min codziennie poświęcić na ruch...
Publikuje ten post dla siebie, niejako jako nauczkę, że jedzenie śmieciowego jedzenia po nocach, odstresowywanie jedzeniem, testowanie na sobie diet i jedzenie "emocjonalne" nie prowadzi do niczego dobrego. Zamiast zaczynać kolejną gotową dietę postanowiłam po prostu wprowadzać kolejne zasady zdrowego odżywiania do mojego życia. Jeśli po miesiącu nie da to oczekiwanych efektów pójdę do dietetyka. A w międzyczasie planuje jeszcze zrobić na wszelki wypadek badania. Zaczynam od najtrudniejszego dla mnie punktu- regularność posiłków (w tym absolutny zakaz jedzenia czegoś po ostatnim posiłku).
Na zrzucenie tego co przytyłam daje sobie 4 miesiące, myślę, że to całkiem rozsądna ilość. Będę sugerować się wagą, a nie wymiarami, bo łatwiej jest mi określić cel. Zdrowy cel.
Nie zaczynam od jutra. Zaczynam od tego momentu.

Obiady jednoskładnikowe

/ niedziela, 5 sierpnia 2012 /
Często nie mam ochoty/czasu na tworzenie skomplikowanego posiłku, zawierającego wiele składników. Jako przekąska sprawdzają się posiłki jednoskładnikowe czyli serek wiejski, owoc, jogurt itp. Ale żeby tak obiad? Nie jest to może wspaniały, pełnowartościowy posiłek, ale na pewno sprawdza się w sytuacjach kryzysowych czyt. napadach lenistwa.
Najlepiej w tej kategorii sprawdzają się chyba wszelkie warzywa strączkowe, z produktów pochodzenia zwierzęcego najlepiej w tej kategorii sprawdzą się jajka. Myślę, że całkiem nieźle sprawdza się też bakłażan, cukinia, dynia... Poniżej jednak zamieszczam moją absolutną trójkę ulubieńców.

Do absolutnych ulubieńców w tej kategorii zaliczam pieczoną ciecierzycę. Nie załapała się niestety na zdjęcie... Nigdy. :) W jej przypadku ciężko jest poczekać. Sposób przygotowania jest banalnie prosty- ciecierzycę z puszki lub ugotowaną (z puszkowej nigdy nie korzystałam, gotuję ok. 100-150g) mieszamy z łyżką ulubionego oleju i wybranymi przyprawami- sprawdza się wszystko co próbowałam- zioła, papryki, przyprawy korzenne... Wrzucamy na papier do pieczenia i pieczemy w 190'C około pół godziny przerzucając jakiś czas. Ta ciecierzyca nadaje się też jako przekąska (zdrowszy i smaczniejszy odpowiednik orzeszków ;D), składnik sałatek.
W ten sam sposób można też przygotować tzw. orzeszki sojowe, z tym że najlepiej smakują bez przypraw, za to z większą ilością tłuszczu i solą. I pieczemy je trochę krócej.

Całkiem niezła jest też cukinia- tutaj akurat niezbyt udana próba zrobienia frytek z cukinii w piekarniku, jednak te z patelni smakują dużo lepiej. Cukinia z grilla jest rewelacyjna, jednak najczęściej jadam po prostu lekko podsmażoną z przyprawą do ziemniaków.

I ostatnie "danie"- zielona soczewica. Próbowałam różnych wariacji- zupy, kotlety, sałatki, farsze, jednak najsmaczniejsza jest ugotowana i doprawiona garam masala.

Dopisek osobisty: Muszę się jednak przyznać, że gubienie wagi w moim przypadku zakrawa o śmieszność. Od ostatniego ważenia przytyłam i to całkiem sporo. Nie wiem w jakiej części to woda, ale w najbliższym czasie muszę pilnować co i w jakich ilościach ląduje na moim talerzu.

Sierpniowa setka

/ środa, 1 sierpnia 2012 /
Czym jest sierpniowa setka?
Kama rzuciła wyzwanie- przebyć 100km w sierpniu. Postanowiłam nie tylko je podjąć, ale nieco sobie utrudnić... Postanowiłam przebiec 100km! Jak do tej pory najwięcej w jeden miesiąc pokonałam nieco ponad połowę tego dystansu.
Pierwsze 5km już za mną. :)

Nowy adres!

/ czwartek, 19 lipca 2012 /
Może większość z Was już zna, jeśli nie polecam stronę na którą dziś trafiłam i PRZEADŁAM!!! Wegewersja durszlaka czyli coś w rodzaju spisu wegetariańskich potraw- Vegespot.pl. Wege, wegan czy raw przepisy na każdą okazję. Ciężko być na diecie. ;)

Potknięcia...

/ piątek, 15 czerwca 2012 /
Jak radzić sobie z potknięciami podczas diety? Takimi jak zdarzyły mi się przez ostatnie dwa dni- najpierw dzień z dwoma ważnymi zaliczeniami na uczelni (w tym egzaminem praktycznym, którego bałam się właściwie od października), później wizyta w bibliotece i... 17? A ja jeszcze nic nie jadłam? Później drzemka, zarwana noc połączona z konsumpcją pieczonej soi i kolejny dzień... Zakończony czekoladkami i ogólnie rzecz biorąc ciężkim jedzeniem. W takich momentach mój rozsądek nijak nie załapie, że "hej, masz nadwagę, przystopuj i ugotuj brokuła".
Dziwne pytanie, ale... Jak pamiętać o jedzeniu? Prawdę mówiąc przez LATA nie jadłam śniadań, często moim pierwszym posiłkiem był obiad. Niecały rok temu zaczęłam jeść śniadania i wiem, że jeśli nie jem śniadania- nie jestem głodna. Jeśli jem- robię się głodna po kilku godzinach. Nie jest to wbrew pozorom aż taki paradoks z fizjologicznego punktu widzenia, jednak jem śniadania i mój metabolizm wcale nie jest podkręcony. Ani troszeczkę.

Ale nie poddaj się. Czekoladki były pyszne ;), a teraz pora na maraton na rowerze. Stacjonarnym. ;)

Jedzenie!

/ czwartek, 7 czerwca 2012 /

owsianka z truskawkami

kanapka z awokado, ogórek, kalarepa
mate, domowa drożdżówka z truskawkami (x2)
szparagi, czerwona fasola, domowy chleb razowy

...czyli moje dzisiejsze jedzenie było by perfekcyjnie gdyby nie pewne idealne drożdżówki. 



Start!

/ środa, 6 czerwca 2012 /
20 lat.
63 kilogramy. 159 centymetrów.
10 miesięcy biegania.
Ponad 8 lat wegetarianizmu.

Cel: zdrowo zrzucić zbędne kilogramy, polepszyć kondycję, być inspiracją dla siebie i innych.
I nie poddawać się!
 
Copyright © Vege&Fit, All rights reserved